Rymasz Rymasz
3594
BLOG

"Wyspa na prerii" Wojciech Cejrowski

Rymasz Rymasz Kultura Obserwuj notkę 63

Już w pierwszym akapicie Wojciech Cejrowski radzi, by jego książkę traktować jak powieść przygodową. I dobrze radzi. Bo to jest powieść przygodowa. I na dodatek dobra powieść przygodowa.

Powieść Cejrowskiego opowiada o przygodach pewnego Wojciecha Cejrowskiego, który wraca po dwudziestu latach do Arizony, na prerię, zamieszkać w domku na ranczu, którego jest właścicielem. Małe ranczo mieści się na górce pośrodku wielkiego rancza, a bohater je najpierw dostał, potem wygrał, a na końcu kupił. A potem zostawił odłogiem na lat dwadzieścia. I przed Bożym Narodzeniem sobie o nim przypomniał, i przyjechał pomieszkać na prerii na kilka miesięcy.

Musi sobie w nowym miejscu poradzić. I z przyrodą, niekoniecznie nastawioną przyjacielsko do przybysza, i z lokalną społecznością, która zanim obcego przyjmie do swojego grona musi go dobrze poznać. I poznaje. Tak dobrze jak on sam się nie zna, bo wie o nim więcej niż on sam o sobie wie. Gringo, bo ze względu na niewymawialne dla tubylców imię tak każe się nazywać Wojciech, swoje przejść i oberwać musi, ale w końcu staje się pełnoprawnym członkiem, jak to sam nazywa,  stada.

Akcja toczy się od opowieści do opowieści, każda jest zamknięta całością, ale wszystkie tworzą logicznie połączony ciąg kółek zębatych. Niech was nie zdziwi podczas lektury, gdy w samym środku zrozumiecie nagle po co była ta drobna dygresją na samym początku! Całość jest konsekwentna i dopracowana nie tylko fabularnie i literacko, ale też i edytorsko. To starannie napisana, zredagowana i wydana książka. Jakościowo i estetycznie dla mnie bez zarzutu. Solidna okładka, świetne grafiki, detale i zdjęcia, dobry papier. Lubię praktyczność czytania na moim Kindlu, ale tę książkę zdecydowanie chcę mieć na półce.

Ameryka w powieści Cejrowskiego to utopia, której nie ma naprawdę, ale na 100% jest w umyśle i świadomości autora, bo ten obraz wypływa z bezgranicznego uwielbienia. Czuć tę miłość w każdym zdaniu. A miłość ślepa jest. Powieściowy Wojciech nie zobaczy zamordystycznego przymusu obowiązku szkolnego, ale zachwyci się tym, że w Ameryce dziecko może być formalnym właścicielem rancza i nikogo to nie dziwi. Ale czego chcieć od beznadziejnie zadurzonego człowieka opisującego swój związek z ukochaną? Nie opisze lekkiego zezika, krzywego ząbka czy nóżki. Jak by nie kombinował zawsze na końcu wyjdzie mu Wenus!

Taki sposób opisywania świata ma niezaprzeczalny urok. Czuć radość płynącą z kontemplowania zwykłości i leniuchowania zwanego nicnierobieniem. Autor pokornie godzi się ze swoją ignorancją w nowym, nieznanym otoczeniu i zamiast kozakować, grzecznie uczy się od bardziej doświadczonych. Dobry pomysł! Srogą i nieustępliwą przyrodę pokornie akceptuje, zamiast się jej stawiać. A w stadzie od początku, powolutku buduje swoją pozycję, pokornie akceptując reguły, do których musi się dostosować. Ludzie w stadzie są jak to ludzie. Mają swoje rozmaite cechy. Ale dopóki owe cechy, mimo ekstremalnej niekiedy ekscentryczności, daje się wykorzystać z korzyścią dla stada, dopóty Cejrowski kreśli postaci nietęgich dziwaków ze szczerą, nieudawaną sympatią.

Zmyśla przy tym nielicho. Nie mam o to absolutnie pretensji, bo takie prawo autora powieści przygodowych. Ważne jest dla mnie to, że każda z opowieści nie jest niemożliwa. To są bajki, to jest baśniowy klimat, ale, na szczęście!, nie kompletnie wyssane z palca jak w „Rio Anaconda”. One są prawdopodobne. Oczywiście część jest całkowicie wymyślona, ale nie są to banialuki o telekinezie, prekognicji, czytaniu w myślach. Dlatego spokojnie nie dociekam w jaki to sposób trzej bracia, urodzeni w odstępach dwuletnich są w pierwszej klasie podstawówki (razem poszli bo ojciec postanowił – Cejrowski  konsekwentnie przymusu szkolnego nie widzi) IDENTYCZNI. Siedmiolatek i jedenastolatek są identyczni, bo tak i już! Nie przeszkadza mi to, podobnie jak bajka o żołnierzu, który z nudów podgląda z satelity jak się bohater czajnikiem oparzył w zabawny sposób. Wolę takie tłumaczenie wiedzy stada na temat intymnych przygód Wojciecha, niż telepatię. Bo chociaż nieprawdopodobne, to, przy pewnej dawce dobrej woli, a tę bez trudu odwzajemniam, bo Wojciech Cejrowski swą książkę ewidentnie napisał w duchu dobrej woli, jest możliwe.

Ładnie wygląda, dobrze się czyta, jest pozytywna, afirmuje wręcz radość zwykłego, codziennego życia. I przede wszystkim wolności (bo to książka napisana z miłości do wolności). Ciekaw jestem tylko, czy lokowanie produktów też nieświadome, z miłości. J

Dobrze wydane pieniądze, świetna lektura.

Rymasz
O mnie Rymasz

Motto: "To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje" John Steinbeck "Tortilla Flat"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura