Rymasz Rymasz
1268
BLOG

Jack Strong

Rymasz Rymasz Kultura Obserwuj notkę 29

 „Jack Strong” mnie przekonanego przekonał. Kaszka z mleczkiem przecież przekonanego przekonać.

Czy przekonana nieprzekonanych? Nie wiem, ale przynajmniej się stara. I chwała mu za to.

 

Wojciech Jaruzelski nie pozostawił wątpliwości. Wybór jest jeden.

„Jeżeli Kukliński jest bohaterem, to kim my jesteśmy?”.

Moja jednoznaczna odpowiedź brzmi: „Jesteście Płatnymi Zdrajcami, Pachołkami Rosji”.

I taki też morał płynie z tego dobrego filmu.

Na pohybel zaprzańcom.

 

Pasikowski ma polski budżet, który przyzwoicie wykorzystał, chociaż oczywiście ograniczenia widać. Film jest kameralny, ale od początku ma napięcie i zręcznie gra na emocjach. 2 godziny to za mało, by wyczerpująco opowiedzieć o ponad 10. latach życia pułkownika LWP, który doznał iluminacji i obraca się przeciwko swym radzieckim mocodawcom, traktującym jego ojczyznę jak najniższego rangą wasala i jak bufor, gotowy przyjąć na klatę zmasowany atak głowic atomowych, ale to co najważniejsze udało się Pasikowskiemu nawet kilka razy podkreślić.

 

Dorociński jest za wysoki na pułkownika Kuklińskiego, ale potrafił świetnie zagrać samotność tego człowieka. Nie wiem, nie znam się, na ile w tym zasługa aktora, na ile reżysera, ale wyszło dobrze. W ogóle poza beznadziejnymi Amerykańcami, grający Polaków i kacapów aktorzy nakreślili naprawdę soczyste, żywe postaci.

 

Matko, jak w tym kraju brakowało dobrego, sensacyjnego filmu, w którym ruska hołota to od początku pieprzony, warty wzgardy jedynie okupant, na pohybel któremu bez przerwy i na okrągło! Jak brakowało bohatera, dla którego to dobro ojczyzny jest najważniejsze.

 

Paskikowskiego oświeciło, bo nie miał pojęcia kim był Ryszard Kukliński. Zatem i jego bohatera analogicznie oświeciło. Był nieświadomy, dziecko we mgle, co to sowietskij sojuz i jaka to bandyterka.

Obaj przejrzeli na oczy i dzięki Bogu!

 

Żadne minusy (o których nawet się nie zająknę) nie przesłonią mi plusów.

Świetnie bawiłem się na seansie, a na dodatek byłem na sali jednym z młodszych widzów (a czterdzieści na karku).

I to był spokojny seans, bez jednego kubka popkornu i słodkiej, gazowanej cieczy. Zero. Nikt tego nie miał.

 

Dobrze by było jednak, by nie był to film tylko dla pokolenia 40+.

 

Zachęcam nieprzekonanych i przekonanych.

Rymasz
O mnie Rymasz

Motto: "To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje" John Steinbeck "Tortilla Flat"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura