Rymasz Rymasz
506
BLOG

Na wybory się nie wybieram

Rymasz Rymasz Polityka Obserwuj notkę 12

Jakaż to ważna chwila te wybory! Wybieramy rządzących na następne cztery lata. To oni będą stanowili w Polsce coś co z zupełnie niezrozumiałego dla mnie powodu nazywa się prawem, czyli pracowicie będą jeszcze bardziej gmatwać to co już nagmatwane, plątaniną kolejnych paragrafów. To oni będą decydować, czy zadłużyć każdego obywatela o dodatkowe 1.500 PLN, czy tylko o 1.450 PLN. Jakiż ważny to wybór!

 

GDZIE MAM OBYWATELSKI OBOWIĄZEK...

Każdy odpowiedzialny obywatel ma obywatelski obowiązek udać się w dniu wyborów do lokalu wyborczego i zagłosować. Jak tego nie robi, to znaczy, że nie dojrzał do demokracji i nie jest w stanie tego brzemienia, tego krzyża, które mu demokratyczne państwo łaskawie powierzyło do dźwigania, nieść. Niegłosowanie to postawa nieobywatelska, świadczy o niedojrzałości, nieodpowiedzialności i lenistwie. Wstyd dla dorosłego człowieka, czyli każdego niepozbawionego praw obywatelskiego Polaka który 18-ste urodziny ma za sobą. Inni za niego wybierają, sam się pozbawia wpływu na losy kraju. Gapa!

 

Och, im więcej tego świętego oburzenia i inwektyw wypluwanych przez kolejne autorytety oraz kolejne celebryty, tym mi lepiej z decyzją podjętą już dawno temu.

 

9-go października pojadę do lasu na grzyby z teściową, grzybiarką równie zapaloną jak ja (i nic nas nie zniechęca to, że w ostatnią niedzielę razem podgrzybków na jeden garnek potrawki nazbieraliśmy raptem – ale pyszna była!), pójdę do kościoła z rodziną, obiad z grzybkami zjem, wrócimy do miasta i się z córką liter pouczymy, a wieczorem z żoną się chianti dobrego napiję. Ten napięty i precyzyjny harmonogram pójścia do lokalu wyborczego nie uwzględnia.

 

NA CZYM POLEGA DEMOKRACJA

Demokracja powszechna to ustrój, w którym naiwne głuptasy głosują na kłamców, a potem mają do całego świata pretensję, że ich oszukano. Postawmy sprawę jasno – tzw. elektorat o sprawowaniu rządów pojęcie ma żadne, koncentruje się na pracy (o ile ją ma), rachunkach, zakupach oraz "M jak miłość", a z prasą ma do czynienia gdy program TV studiuje. No może jeszcze "Fakt" od czasu do czasu. Elektorat charakteryzuje funkcjonalny analfabetyzm, który objawia się tym, że elektorat czytać potrafi, słyszeć słyszy, ale tego co czyta i co się w jego kierunku mówi nie rozumie za dobrze. W zasadzie to wcale nie rozumie. Zatem i kwalifikacje do wyboru rządzących posiada niewielkie. Zatem kampania wyborcza nie jest merytoryczna, tylko jest składaniem pustych obietnic, wdzięczeniem się, unikaniem trudnych słów i tematów oraz opowiadaniem jacy to ci pozostali nieładni. To robią kandydaci. Do elektoratu te informacje docierają zapodane przez telewizor, bo czytający gazety (choćby i w internecie), jako się rzekło, to niewielki procent, a z tych gazet większość i tak napisać potrafi tyle co pewien artysta grający na gitarze, że PiS to ...je, a PO jest lepsze. Tego nie pojmę. W demokratycznym podobno kraju 90% podobno wolnych i niezależnych mediów koncentruje się na bezlitosnym sekowaniu największej partii opozycyjnej i bezkrytycznym wychwalaniu największej partii aktualnie rządzącej. Jeśli ktoś nie widzi, że to patologia demokracji (która sama jest patologią, zatem mamy do czynienia z patologią patologii) to jest ślepy.

Ten kraj jest doprawdy ciężko chory.

 

Ale wracając do adremu.

Zgraja polityków czyli cynicznych oszustów, dla których zdrada, podstęp i spisek to chleb powszedni i narzędzia do codziennej pracy, kryguje się w mediach, by jak najlepiej wypaść. Media i tak pokazują co i jak chcą, a niespecjalnie zorientowani w temacie wyborcy te pląsy jednym okiem oglądają, a potem wykonując obywatelski obowiązek dokonują racjonalnego wyboru i głosują na najlepszych kandydatów.

Oto demokracja właśnie. Nie wydaje się komuś może, że nazwa mediokracja byłaby lepsza?

Doprawdy genialny ustrój.

 

Oczywiście każdy z wybranych imiennie parlamentarzystów ma tyle do powiedzenia ile pozwoli mu powiedzieć partia, a głosuje tak jak kazała partia. Działania partii zaś skierowane są na utrzymanie władzy, ergo skazane są na populizm. I dlatego w demokracji politycy łupią poddanych na skalę w historii ludzkości niespotykaną, bowiem po złupieniu resztkę, która zostaje po odjęciu kosztów operacyjnych, czyli kosztów własnych władzy (biurokracja i aparat represji), należy poddanym oddać tak, by to wyglądało, że władza dała. Za darmo dała. Władza do szkoły dziecko posłała, władza rentę dała, władza odszkodowanie dała, władza stadion zbudowała, władza wizytę u doktora dała, władza emeryturę da jakąś. Wszystko daje władza, płynie komunikat, który wyborca przyswaja jako oczywistość i wybiera tego, który obieca dać jak najwięcej. To co mają politycy robić, jak nie składać deklaracje rozdawnictwa? A potem łupić ile wlezie, żeby jednak cokolwiek rozdawać?

 

NA KTÓRĄ PARTIĘ KONKRETNIE?

Jakie partie zachęcają mnie, bym oddał na nie głos?

Mam do wyboru cztery partie socjalistyczne (PO, PiS, SLD, PSL), za rządów każdej z których rosła liczba zatrudnionych urzędników oraz funkcjonariuszy inwigilujących obywateli, wzrastała liczba utrudniających życie regulacji, zwiększały się wydatki i podatki, rósł dług publiczny. O realizacji obietnic wyborczych czasem tylko coś wspominali. I teraz mam chcieć, żeby sobie jeszcze porządzili i pokazali na co ich stać.

Dziękuję, postoję.

 

Są też dwie partie socjalistyczne (PJN i RP), które są złożone z byłych członków tamtych czterech partii, które nam tak ładnie narobiły. To ja też dziękuję.

Reszta się nie liczy, uwzględniając fakt, że Korwina wyrolowali po raz kolejny jak dzieciaka. Ale to akurat w przypadku tego publicysty udającego polityka norma.

 

Socjalizm to gangrena, która przeżarła ludzkie mózgi ze szczętem i wypędziła z nich zdrowy rozsądek. Każdy socjalista to albo zwykły idiota, albo cyniczny łobuz (nie ma innych socjalistów i socjaldemokratów), a w Polsce u władzy od 66-ciu lat mamy socjalistów i tylko socjalistyczne partie do wyboru (najbardziej wolnorynkowy był rząd Rakowskiego chyba). Dziękuję, bo dla mnie głosować na socjalistę, żeby mną rządził, to jak wybrać złodzieja na prezesa banku, który moje konto prowadzi.

 

TO MOŻE CHOCIAŻ DO SENATU?

Co wcześniej napisane dotyczy przede wszystkim wyborów do sejmu, bo w tym roku wybory do senatu są inne. Jak, tuż po nazwaniu mnie leniem intelektualnym, naucza Dominika Wielowieyska w nomen omen „Gazecie wyborczej”: Mamy wybory do Senatu, gdzie po raz pierwszy testujemy okręgi jednomandatowe. To nie są wybory partyjne, tu liczą się osobowości. I jest z kogo wybierać.

Bolszaja radost” chce się aż powiedzieć. Tak właśnie w 2000 roku na granicy z Kaliningradzkają Obłastią ruski celnik ponurym głosem skwitował szczere i radosne wyznanie mojej żony, że ona pierwyj raz w Rassisji.

W moim okręgu w Warszawie mam do wyboru reżyserkę telewizyjną – PO, muzyka – PSL oraz aktorkę – PiS.

Nie ma to tamto – jest z kogo wybierać i liczy się osobowość. Zwłaszcza w przypadku artystów. Ale w ich pracy zawodowej, nie w polityce, bo artyści do polityki nadają się tak jak ja na zawody kulturystyczne.

 

Po głębokiej analizie stwierdzam, że w wyborach do senatu też nie mam na kogo zagłosować.

Dziwi się ktoś???

 

GŁOSUJ!!!

Ale czemu te wszystkie autorytety i celebryty pod światłym patronem najlepszego myśliwego z dotychczasowych prezydentów III RP tak mocno mnie namawiają do głosowania i tłumaczą jaki to ze mnie zły człowiek, gdy głosowaniu mówię moje stanowcze „E tam”? Co ja komu takiego złego robię nie głosując? Jakiż to występek przeciwko demokracji popełniam?

 

Demokrację uznaję za kompletnie idiotyczny system sprawowania rządów. Gdyby przed rejsem pasażerowie statku w powszechnym głosowaniu wybierali z pasażerów i członków załogi kapitana rejsu i gdyby za każdym razem był to saksofonista, który im obiecał, że rejs będzie za darmo, potrwa dwa dni i nie będzie kiwać, a nie bosman, który spokojnie klarował, że rejs będzie kosztować tyle i tyle, potrwa dwa tygodnie i niestety będą ze dwa sztormy, to uczciwie każdy z was nazwałby takowe postępowanie idiotyzmem.

A ja grzecznie przepraszam i pytam, jaka to różnica? Toż wybory w powszechnej demokracji właśnie na tym polegają. Nieznający się na rzeczy (ignoranci znaczy) wybierają złotoustych czarusiów. No doprawdy fantastyczna idea.

 

Nie mam na kogo zagłosować, bo żaden z dostępnych kandydatów mi nie odpowiada, bo to albo partyjny figurant (sejm) albo artysta (senat).

 

Nie mam zamiaru moją obecnością przy urnie legitymizować jakiejkolwiek wybranej władzy. Chcę z czystym sumieniem powiedzieć, że ja z tymi zbójami nie mam nic wspólnego.

 

Bo to właśnie o to chodzi przecież. Frekwencja ich legitymizuje! Im więcej do urn poszło, im więcej wybierało tym łatwiej otrzymany mandat na sprawowanie władzy rzekomą większością uzasadniać, choć w powszechnej demokracji zasadniczo rządzą partie na które głosowało kilkanaście procent uprawnionych do głosowania, czyli największe mniejszości. Jeśli frekwencja wyniesie 50%, PO otrzyma 35%, SLD 15% i razem utworzą rząd, to będzie to rząd reprezentujący łącznie 25% uprawnionych do głosowania wyborców, nieprawdaż? Znaczy to tyle, że 25% społeczeństwa narzuci swoją wolę pozostałym 75-ciu %.

Demokracja w pełnej krasie. Dlatego ładniej będzie wyglądać, gdy głosować pójdzie 80%, nawet tych skrajnie niezainteresowanych i, siłą rzeczy, niezorientowanych. Bo to jak we wojsku. Sztuka jest sztuka.

 

Zatem jako się rzekło na żadne wybory się w niedzielę 9-go października nie wybieram. Żyję w chorym, paranoicznym ustroju, nie mam na kogo głosować i czekam tylko kiedy to wszystko z kretesem runie. Bo że runie, to rzecz pewna. Rządy socjalistów zawsze kończą się klęską, Europą rządzą wyłącznie socjaliści, Polską po wyborach też będą rządzić socjaliści. Katastrofa gwarantowana.

 

Na koniec oddam głos Waldemarowi Łysiakowi (który dziś, przekonany o wyższej konieczności, zachęca ile wlezie do głosowania na PiS, zapominając ciut o tym co kiedyś tak ładnie napisał), a konkretnie bohaterowi jego powieści „Kielich”. Całe to moje kilkustronicowe blablabla zawarł on w kilku doskonale skonstruowanych zdaniach:

Dekalog i epigonalne wobec niego kodeksy uczą, że nie powinno się kraść, kłamać i tak dalej. Brak im tylko tego przykazania : nie paraj się i nie pasjonuj polityką! Nie daj się uwieść pstrokatym piórom i syrenim śpiewom heroldów tak zwanej demokracji! Wszelka demokracja jest fałszywa, a nawet żałosna przez swą nikczemną niedemokratyczność, gdyż sterują nią skorumpowane bezwstydnie, samowystarczalne kliki demagogów pracujących dla własnej kieszeni oraz własnej partii, a nie dla społeczeństwa, i celebrujących całą tę farsę ze śmiesznie solenną skrupulatnością, której rzadkie alibi to okresowy sukces gospodarczy legitymizujący ustrój. Już Edmund Burke (...) mówił, że niezbywalnym atrybutem demokracji przedstawicielskiej jest prawo wybranych mandarynów do nieliczenia się ze zdaniem wyborców, czyli do łamania wyborczych obietnic - do zdrady elektoratu przez klasę polityczną. Politycy zawsze będą pchać system polityczny na skraj obrzydzenia, tak jak hipochondrycy pchają system opieki zdrowotnej na skraj bankructwa. Jeżeli nie musisz - nie głosuj.
Rymasz
O mnie Rymasz

Motto: "To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje" John Steinbeck "Tortilla Flat"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka